Źle się zaczęło, dobrze skończyło!

Źle się zaczęło, dobrze skończyło!

Pracując w zawodzie specjalisty do spraw sprzedaży w Warszawie miałam możliwość zdobycia wielu cennych doświadczeń. Nie wszystkie zaliczyć mogę do tych pozytywnych, jednak wszystkie nauczyły mnie czegoś nowego i zainicjowały zmiany w moim życiu.

Jednym z najlepszych wspomnień jest dzień, który paradoksalnie rozpoczął się od samych nieprzyjemnych wydarzeń. Jak co rano przed wyjściem, a raczej wyjazdem do pracy otworzyłam swój kalendarz i sprawdziłam plan pracy na nadchodzący dzień. Jako, że byłam już dość spóźniona, przestudiowaniu wszystkich zaplanowanych działań poświęciłam nie więcej niż 5 sekund. Stwierdziłam, że wszystko dokładnie przeanalizuję po drodze, a zapamiętałam jedynie pierwszy cel mojego wyjazdu – niewielki sklepik spożywczy oddalony 15 km od mojego domu. W trakcie jazdy, pogoda, która wcześniej zapowiadała się na naprawdę piękną, sprawiła mi wielkiego figla. Zaczęło lać i wiać tak, że świata nie było widać. Do sklepu dotarłam porządnie spóźniona, zdenerwowana i zmęczona. Na domiar złego okazało się, że wysiadając z samochodu niefortunnie wdepnęłam w wielką kałużę i zalałam swoje nowe, piękne czółenka. Jakby i tego nie było mało, na miejscu okazało się, że w sklepie jest już jeden specjalista ds. sprzedaży z mojej firmy. Roztrzęsiona i niedbająca o żadne pozory uprzejmości zaczęłam kłócić się z tym drugim, wymachując mu przed oczami swoim kalendarzem. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że analizując rano rozkład dnia sprawdziłam nie tą datę co trzeba, przez co cała wina leżała po mojej stronie. Było mi strasznie głupio i wstyd, a na domiar złego wyszłam na totalną idiotkę przy facecie, który ewidentnie był w moim typie. Zawstydzona spuściłam głowę, wymamrotałam przeprosiny i szybko uciekłam do samochodu. Jakie było moje zdziwienie gdy po dwóch godzinach zadzwonił telefon, a po drugiej stronie usłyszałam głos przystojniaka ze sklepu. Jarek, bo tak miał na imię, powiedział, że lubi takie waleczne kobiety i zaprosił mnie na popołudniową kawę. Najpierw była kawa, później kino, kolacja, zaręczyny i ślub!

Zostaw komentarz